Geoblog.pl    swiadomyemigrant    Podróże    Indie    Geometria
Zwiń mapę
2011
05
gru

Geometria

 
Indie
Indie, Jaisalmer
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8814 km
 
05.12 Jaisalmer
 
POWROT DO TROJKATA
 
 
Poranek dnia drugiego, leniwie przeciagamy sie w promieniach slonca, ktos biegnie wydma w naszym kierunku wymachujac rekoma. To Japonczyk zaaferowany porannym wschodem slonca. Nam wystarczyl zachod, ale po chwili musielismy wstac, by rozpoczac dzien od kubka czai. Po sniadaniu siadamy na wielblady I udajemy sie na trwajaca trzy godziny przejazdzke. Stan w jaki wprowadzasz swe cialo bedac jezdzcem jest specyficzny, z pozoru wpadasz w letarg, monotonia ruchu sprzyja pozbyciu sie wszystkich mysli, po jakims czasie jednak siegasz po wode I przypominasz sobie, ze jestes elementem karawany poruszajacej sie w konkretnym kierunku I okreslonym celu. Z pozoru takie same, jednak po kilku spedzonych razem godzinach zupelnie rozne, nie tylko pod wzgledem wielkosci czy wieku, ale takze charakteru zwierzeta. Kazdy wielblad ma swoje preferencje. Jeden lubi zbiegac, inny delikatnie schodzic z gory. Jeden niezmiennie bedzie chcial isc troche inna droga niz reszta, drugi zawsze tymi samymi sladami co jego poprzednik. Michael Jackson lubial dzwiek dzwoneczka…
Safari konczymy blisko szosy, gdzie ma podjechac po nas hotelowy Jeep. Jestesmy zaskoczeni, gdy po siedem osob przyjezdza szescioosobowy samochod. W kambodzy do tego samego auta mialoby sie zmiescic pewnie rowniez siedem dziesiciokilogramowych plecakow.
 
Ze znajomymi umawiamy sie na godzine 19:00 w The Trio, w ktorym jeszcze nie byli. Po kolacji zamawiamy Cole I wyciagamy karty. Rownoczesnie pod stolikiem, niczym sredniowieczni alchemicy, Kostman z Palczem tworza Cola-Cao. Legendarna receptura zostala opracowana przez najwieksze polskie umysly (dziekujemy Lopezowi za zdradzenie nam przepisu Mistrza Kuchni). W czasie pobytu w The Trio jestesmy swiadkami pochodu slubnego, roznego rodzaju muzyka puszczona na caly regulator, ocean ludzi oraz oko cyklonu wokol ktorego widac tanczacych mezczyzn. W Polsce identyczne zjawisko bedzie mozna zaobserwowac gdy Polska wyjdzie z grupy Mistrzostw Europy w pilce w 2012.
O 22 zamknieto restauracje, nasze kroki skierowalismy do hotelu znajomych, by kontynuowac gre na oswietlonym dachu. Po jakims czasie przychodzi do nas wlasciciel I w ciagu jednego rozdania, grajac kartami Francuza (po raz pierwszy w zyciu widzac na oczy gre Texas Hold’em), zwieksza liczbe jego zetonow dwukrotnie. Nie wiemy czy to nagroda za odwage, ktora wykazal sie Francuz wlamujacy sie pol godziny wczesniej do restauracyjnej zamknietej lodowki, biorac stamtad kilka Kingfischerow (majac na karku spiacego na kanapie ciecia), tak czy inaczej wlasciciel (niebieskooki Hindus) odchodzi I mowi, ze mozemy grac do oporu. O 3 a.m. odpada starszy Amerykanin, a my konczymy gre niewiele pozniej. Jeszcze tylko 15 minut marszu do Apollo Guest House, godzina pukania do drzwi, a bedziemy sie mogli polozyc w lozeczkach…
 
Piatego o godzinie 17:15 ruszylismy do New Delhi, do ktorego dotarlismy o godzinie 12:00 dnia 6.12. Podczas jazdy w pociagu Palczo postanowil wyciagnac niezawodny przewodnik Pascala, ktory rzadko bo rzadko, ale jak trzeba bylo ratowal nas z opresji (tak znalezlismy dobre miejscowe knajpki, pojedyncze zabytki). Tym razem pytanie postawione w pociagu brzmialo “Jakie miejsce docelowe wskazujemy taksowkarzowi?”, gdyz pomyslow na nocleg brak. Wyjatkowo, zaden bratanek nie przylecial do nas pod dworcem (widocznie tutaj wujkowie placa za mala prowizje). Udalismy sie wiec do rekomendowanej informacji turystycznej, warto dodac ze panstwowej, gdyz wszelkie inne- prywatne, zdzieraja z turystow niesamowicie. Tam uzyskujemy informacje “Panie, to jest stolica, za 500 Rs. To pan mozesz spac na dworcu, albo placisz co najmniej 1000 Rs. Za noc albo nara”. Dostalismy chociaz mapke miasta gratis…
Idziemy wiec do prywatnej agencji. Ceny od 800 Rs. Juz jest lepiej.
Ostatecznie zasiegamy jezyka u “bialasow” tekstem podobnym do tutejszych “hello my friend. Where are you from?”. Tym razem nie chodzilo jednak o kraj pochodzenia, a o hotel. Wskazali nam kierunek, gdzie hotelu za 1000 Rs. Bynajmniej nie dostrzeglismy. Zamiast tego morze hotelikow z dwoma pokojami za 400-600 Rs. Ostatecznie trafilismy do Gold Recency, gdzie z 800 Rs. Zeszlismy do 700. Pokoj I wystroj hotelu w najwyzszym standardzie jaki dotychczas tu widzielismy, w Polsce za takie lokum mysle, ze trzeba by wydac spokojnie 80 zlotych od osoby.
Po rozlokowaniu udajemy sie na “Lacoste Haunting”, ale, I po raz kolejny w przykroscia to powiedziec trzeba, to nie Kambodza. Jedynym plusem jestem fakt, ze chociaz tutaj nie sprzedaja koszulek “I Love New Delhi”. Pewnie z autopsji wiedza, ze I tak nikt ich nie kupi… Koniec z narzekaniem. Wiec czas odejsc od kompa.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
swiadomyemigrant
Adrian Palczewski
zwiedził 1.5% świata (3 państwa)
Zasoby: 16 wpisów16 0 komentarzy0 209 zdjęć209 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
01.11.2011 - 09.12.2011